Stało się. Wczoraj znów wzięła mnie nieodparta ochota na czekoladę. Na mnóstwo czekolady.
I wydało się, że oprócz przepisoholizmu cierpię również na czekoladoholizm. I mimo, że z kilku powodów powinnam sobie odpuścić, to jednak sięgnęłam do zasobów kulinarnych przepisów Nigelli, jako że ona również znana jest z małych słabostek. I jawnie się do tego przyznaje. Z resztą oglądając jej programy zawsze miałam wrażenie jakby mówiła o mnie.
Tak więc wczoraj skorzystałam z przepisu na muffinki, które wręcz epatowały eksplozją czekolady.
(Dla ułatwienia w nawiasach przy każdym ze składników liczonym na szklanki, przelicznik w mililitrach ;))
MUFFINKI CZEKOLADOWE (wg NIGELLI)
składniki:
- 1 ¾ szklanki mąki (425 ml)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- ½ łyżeczki sody
- 2 łyżki stołowe dobrej jakości kakao
- ¾ szklanki cukru pudru (175 ml)
- ¾ szklanki czekoladowych groszków, plus ¼ szklanki do posypania (u mnie czekolada biała i mleczna - po jednej tabliczce z każdej) (175 ml)
- 1 szklanka mleka (250 ml)
- ⅓ szklanki plus 2 łyżeczki oleju (ok 80 ml)
- 1 jajko
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (u mnie cukier waniliowy 15 g lub kilka kropel aromatu waniliowego)
Suche składniki, a więc: mąkę, proszek do pieczenia, sodę, kakao i 3/4 szklanki guziczków (U mnie z racji słabego zaopatrzenia w roli czekoladowych guziczków wystąpiły czekolady; biała i mleczna, pokrojone w podobnej wielkości kawałki. Po chwili zawahania w momencie dojechania do wymaganej ilości, rezultat był taki, że wylądowały całe dwie czekolady, po uszczknięciu kliku kostek, ale było warto :D) wsypujemy do dużej miski. Pozostałe składniki tj: mleko, olej, jajko oraz ekstrakt waniliowy (u mnie akurat to był cukier waniliowy, choć można zastąpić "naszym" olejkiem, zwanym aromatem) mieszamy w osobnym naczyniu, wlewamy do suchych składników i ponownie mieszamy pamiętając, że im więcej grudek zostanie, tym lepsze muffinki nam wyjdą.
Następnie powstałą grudkowatą masą wypełniamy foremki, posypujemy pozostałymi guziczkami (czy też czekoladowymi kawałeczkami jak w moim przypadku) i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do ok.205 stopni na 20 minut.
Tak wyglądają babeczki jeszcze w piekarniku (tu to tak a propos mojego serduszkowego zbioru ;p) |
a tak wyjęte z piekarnika |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz